31 maja 2018
odwiedziłem
Marka Chlandę w jego Szkole Utopii
Marek Chlanda: |
|
![]() |
![]() |
![]() |
|
![]() |
|
![]() |
wc |
![]() |
stołówka |
![]() |
pracownia prób sądu ostatecznego 1 |
![]() |
|
![]() |
|
![]() |
gabinet dyrektora szkoły 1 |
![]() |
pracownia historii i religii 1 |
![]() |
|
![]() |
korytarz, przed pracownią prób sądu ostatecznego |
Na końcu korytarza stoi ludzik przed wielkim, jak na jego wzrost, lustrem, za nim las zrobiony z gałęzi, przed nim, z boku, otwarte drzwi do pracowni prób sądu ostatecznego. Czy właśnie z niej wyszedł, czy dopiero wejdzie? Czy to ostatnia przymiarka w garderobie, przygotowanie do próby? Paru przedstawicieli jego "rodziny" bierze już udział w apokaliptycznym korowodzie, kilku padło i leży na podłodze, paru powieszono. Spotkamy ich też w pracowni historii i religii po drugiej stronie korytarza, gdzie występują w roli treserów czy zaklinaczy wielkich, żółto świecących żarówek. Szkoła Utopii to kolejna wieloczęściowa, wielogatunkowa kompozycja Marka Chlandy, zbudowana z rysunków, figur, obiektów, tekstów, dźwięków i filmów, związana ściśle z miejscem, czerpiąca z niego tematy i energię, rozwijająca się, zmieniająca swą postać w czasie - ani wystawa, ani instalacja, tylko coś, co można by najbliżej określić jako teatr stacyjny, forma stosowana w średniowiecznych misteriach. Ludziki należą do trupy "aktorów" w inscenizacjach Chlandy, obok nich grają tu powtarzające się znaki-motywy, jak obrazy mózgu, linia Wisły, meandry, labirynty, czy zmięty papier odegrany przez głównego aktora, przez sam "Rysunek" występujący w wielu rolach: jako nośnik znaczeń, wydarzenie, działanie, pars pro toto, hipostaza sztuki. W Szkole Utopii dołączyły do trupy postacie bez głowy, ukształtowane z plastikowych worków. Każda z sal szkoły to kolejny akt stacyjnego spektaklu, po którym widz-wędrowiec przechadza się jak po ogrodzie, po pokojach pałacu, jak po budynku dawnej ars memoriae, w którym rozlokowano rzeczy ważne do zapamiętania. Sam wybiera kolejność oglądania scen, sam musi odnaleźć zawarte w nich opowieści, nie zapominając, że są to obrazy, zbudowane z formy i emocji, zmieniające się wraz z punktem widzenia. Stara szkolna metoda, belferska, może być w tej wędrówce znowu przydatna: opowiedzieć to, co się widzi, co się czyta, jeszcze raz, własnymi słowami. Wojciech Sztaba |
|
Fotografie: © Wojciech Sztaba | |
zob. też Marek Chlanda: Koncert, Tranzyt, w pracowni i Uzdrowisko | |