Impressum

SZTABA O dziwnym uczuciu jednoczesności

Marcela van Eedena opowieść w obrazach „Celia”

 


W sztuce T.S. Eliota „Cocktailparty” podana jest wstrząsająca wiadomość - jakby mimochodem, podczas towarzyskiej rozmowy - o tragicznej śmierci siostry zakonnej Celii, ukrzyżowanej w Afryce przez rebeliantów. Ten właśnie fragment utworu Eliota wraz z cytatami z trzech innych utworów literackich – Roberta Walsera „Der Spaziergang” (1917), J. van Oudshoornsa „Laatste dagen” (1927), und Jacka Bilbo „An Autobiography” (1947) - wybrał Marcel van Eeden jako tekst do swojej opowieści rysunkowej „Celia”.

Czarno-białe rysunki wykonuje kredką „Negro” na bazie węgla, z reguły jeden rysunek dziennie. Rysuje to, co znajduje w magazynie ikonosfery z czasu przed swoimi urodzinami w roku 1965: w gazetach, magazynach ilustrowanych, w książkach czy na pocztówkach. Przedstawienia ludzi, pejzaży, widoków miast, scen ulicznych, przedmiotów – przeważnie w mrocznej tonacji, nie tylko z powodu głębokiej czerni kredki.
Część rysunku – na górze, w dole, w rogu, jako prostokąt albo jako okrąg – wypełnia później tekstem. Forma tych miejsc tekstowych przypomina typografię z pierwszej połowy XX wieku stosowaną dla komentarzy i podpisów pod ilustracjami.

Owe okienka na teksty nie są jednak w tej książce komiksowymi dymkami. Jeśli na obrazach występują osoby, to nie one „mówią” tekst. Teksty nie komentują tu obrazu, a obrazy niczego nie ilustrują – teksty i obrazy są od siebie niezależne i „wydarzają” sie równolegle, jednocześnie. Rola tekstu przypomina tu stylistykę filmu: głosy dochodzą spoza kadru, z OFF. Jest to tak, jakby oglądało się jakąś scenę a jednocześnie słyszało przez kogoś opowiadaną historię. Ten spoza kadru dochodzący głos należy do wirtualnej ścieżki głosowej opowiadania van Eedena.

Zdania w polach tekstowych należą wprawdzie optycznie do obrazu, ale ważniejsza od tego związku jest ich przynależność do tekstu, do kolejnych zdań. Tak, jak w lekturze książki: tekst na jednej stronie wynika z poprzedniej i przechodzi, czasem poprzez przedzielone słowo, na drugą. Obrazy, widziane z perspektywy tekstu, są dla niego tłem.

Kiedy natomiast uwaga skupia się na rysunkach, wtedy tekst postrzega się jako kompozycyjny element obrazu, jako rodzaj użytego w makiecie strony „ślepego tekstu”. Teksty nie mają przecież bezpośredniego związku z obrazami. A do tego, jeśli nie zna się angielskiego, niemieckiego, czy holenderskiego, to tekst pozostaje niezrozumiały.

W sali wystawowej rysunki z opowieści o Celii wiszą na ścianie w dwóch rzędach, dwugłosowo, można by powiedzieć. Medium książki natomiast wydaje się nadawać cyklowi swoją własną strukturę i kierunek oglądania: strona po stronie rozwija się lektura od początku do końca. A jednak strumień narracji napotyka tu na przeszkody. Cytowane cztery teksty w trzech językach są fragmentami oryginalnych tekstów. Wprawdzie przechodzą gładko, bez przerw i śladów montażu jeden w drugi, to jednak ciągłość ta jest pozorna i wnet dostrzega się w niej wyraźne rysy. Odnosi się wrażenie, że tekst jest wynikiem przypadkowej wędrówki po różnych opowieściach, jakby z pilotem po radiowych i telewizyjnach programach. Coraz to nowy programm włącza się z nowym, własnym dźwiękiem i wizją, żaden nie brzmi do końca, skoki występują nawet w ramach jednego kanału. Próżnym jest oczekiwanie na jedną, ciągłą opowieść. Po jednym fragmencie następuje kolejny fragment, zamiast ciągłości powstaje kolaż tekstowy.

Struktura kolażu różni się od linearnej struktury opowiadania. Czytelnik musi więc w pierwszej kolejności to oczekiwanie ciągłej, linearnej narracji przezwyciężyć i otworzyć się na nowe doświadczenia innego typu opowiadania i innej lektury: musi zmieniać kierunki, zawracać, przeskakiwać między tekstami i obrazami, na nowo montować, zestawiać, tworzyć kolejne, wirtualne warstwy (jak np. „tylko obrazy”, „tylko teksty”, „obrazy w rodzaju x”, „teksty o treści y”, „sekwencje”, „odpowiedniki” albo „przypisy”). Dopiero wtedy rozpoczyna się lektura tej opowieści bez początku i bez końca.

Ten inny rodzaj czytania wydaje mi się bardzo podobny do procesu oglądania obrazu. Nasze postrzeganie w czasie oglądania obrazu również nie jest linearne – to raczej wędrówka bez z góry określonego kierunku po wielu warstwach, wzdłuż, wszerz i w głąb, po obszarach, które nierzadko powstają dopiero w głowie oglądającego.

Pomiędzy obrazem i tekstem powstaje w ramach cyklu rysunkowego van Eedena rodzaj partnerstwa nie naruszającego suwerenności poszczególnych mediów. Tak, jakby przedłużeniem, kontynuacją tekstu (ale nie jego dopełnieniem, czy odpowiednikiem) był obraz i odwrotnie.

Jeśli przyjrzeć się zbiorowi rysunków w książce pod kątem ich wzajemnej korespondencji, to zauważa się, iż tylko w jednym wypadku, w odcinku z tekstem „Laatse dagen” (Ostatnie dni), obrazy stanowią wyraźną sekwencję. Ta sekwencja jest jak wyspa na rzece pozostałych obrazów, spokrewnionych przez rysunkową formę, powtarzające się motywy oraz nastrój, atmosferę zagrożenia, jaką się odczuwa przy oglądaniu czarno-białego filmu kryminalnego z lat 50tych. Widzimy sceny nocne na mokrych od deszczu ulicach, samotnych pieszych i auta na światłach, widzimy widoki miast i pejzaże, dworce, galerie sztuki i sale koncertowe, księgarnie i sklepy muzyczne. Zagrożenie i gwałt wzrastają na obrazach z bronią, scenami z miejsc przestępstw, z okrętami wojennymi oddającymi salwy w nocy, z obrazami pożarów – ale także, i nie na ostatku, w erotycznych rysunkach wziętych z pornograficznych zeszytów.

Pierwszy fragment literacki to tekst Roberta Walsera. „Spacer” zaczyna się od pochwały ekskluzywności: w tym miejscu, czytamy, są tylko eleganccy panowie mile widziani, to się wie, czuje, kim oni są. Następuje po tym równie konserwatywne podkreślenie wartości powtórzenia jako szlachetnego środka sztuki, która nie powinna szukać dziecinnych nowinek. Tekst Walsera kończy wieczorna idylla: ksiądz robi dzieciom wykład o pięknie przyrody, a spacerowicz wspomina piękną dziewczynę. Myśli o samotności i przykrych doświadczeniach mącą sielankowy nastrój. Tekst kończy się wpół zdania, resztę odnajdzie czytelnik później, po następnym fragmencie.

Teraz następuje tekst z „Laatste dagen”. Nie rozumiem holenderskiego i nie mam w domu słownika, lecz na podstawie paru słów, które, zdaje mi się, rozpoznaję, domyśla, się, że w tym fragmencie chodzi o wystawę sztuki. Również towarzyszące tekstowi obrazy pokazują wnętrza galerii albo muzeum ze starą i nową sztuką oraz schrony z przechowywanym dziełami sztuki.

I ten tekst jest przerwany, dopełnia go pół zdania po niemiecku (reszta tekstu Walsera), a zaraz dołącza się do niego, w tym samym polu tekstowym, tekst angielski („Cocktailparty” Elliota). Jest to w formie dialogu prowadzona rozmowa między pięcioma osobami, w czasie której czytelnik dowiaduje się o okrutnej śmierci Celii. Również i ten tekst urywa się wpół zdania.

Następny opowiada, po angielsku, jak dwaj rzemieślnicy z wielkim zaangażowaniem ustawiają ogromną kamienną rzeźbę o nazwie „Devotion”. Artysta i zarazem autor tej autobiografii opowiada następnie o projekcie muzeum dla swych obrazów i rzeźb, i o tym, ile niechęci i zazdrości wzbudził on w mieszkańcach.
W tym samym polu tekstowym następuje dalszy ciąg tekstu Walsera. Spacerowicz zbiera kwiaty, zaczyna mżyć, kładzie się pod drzewem, prześladują go złe wspomnienia, leżąc między ziemią a niebem czuje się już blisko grobu. Znowu wspomina piękną dziewczynę, i to, że go kiedyś odrzuciła. Wyrzuca zebrane kwiaty i idzie do domu. Robi się ciemno. Koniec książki.

Dwie strony wyróżniają się przez dodaną czerwoną farbę: strona tytułowa ze słowem „Celia” na czerwonym tle, oraz strona na początku sekwencji tekstu „Laatste dagen”. Razem mogą tworzyć nowy tytuł: „Ostatnie dni Celii”. Strony, które zawierają wiadomość o śmierci Celii wyróżniają się typograficznie, litery są większe, zdania bez obrazu pojawiają się na czarnym tle. Przy głośnym czytaniu byłaby to wskazówka dramaturgiczna. Nieobecny obraz strasznej śmierci natrętnie pozostaje w umyśle...

Byłaby więc cała książka collażem o bezsensownej śmierci kobiety, która jako pielęgniarka chciała ratować życie innych? W obrazach jest ta historia jednak nie opowiedziana, a w tekście istnieje tylko jako krótka wzmianka.

A może wszystko, co widzimy na obrazach i „słyszymy” w różnych językach, wydarzyło się w czasie owych „ostatnich dni”? W takim razie w tych to dniach „wydarzyły się” te wszystkie widoki miast, ulic, deszcz, auta, nocne eksplozje, ludzie stojący przed obrazami, przeglądający książki, siedzący na koncertach. I także owe opowieści o sztuce i rozmyślaniach spacerowicza.

Nie doszukujmy się moralnego osądu w tych zestawieniach różnych opowieści i obrazów, gdzie gwałt sąsiaduje z komfortem sali koncertowej. Ani tym bardziej nie chodzi tu, myślę, o względność tego, co się na świecie dzieje. Raczej o tego dziania się równoczesność. Mało to wprawdzie atrakcyjne spostrzeżenie. Ale jego siła leży właśnie w skromności, w odwołaniu się do całkiem bliskiego doświadczenia. Przecież ma się czasem to dziwne odczucie miejsca i zdarzeń, które obecne są „teraz”, ale „gdzieś indziej” – i są równie rzeczywiste, choć nie jest się „tam” i nie bierze się w nich bezpośrednio udziału. W chwili kiedy przebywam tu, istnieją nadal ulice, krawężniki, płyty chodnikowe, z ich małymi szczegółami, rysami, nierównościami – w mieście daleko stąd, po którym kiedyś chodziłem. Nawet w czasie oglądania reportaży w telewizji z dalekich miejsc zdarza mi się odczuwać pod płaskim ekranem monitora tę objawiającą się – czasem w zupełnie nieważnym szczególe – równoczesność świata.

Oto ze wszystkich opowiadanych historii ta najprawdziwsza: o jednoczesności rzeczy i wydarzeń.

Tę opowieść rozciąga Marcel van Eeden na czas, w którym jeszcze nie żył. A więc na czas, w którym się nie było, i w którym się nie będzie, przed narodzinami i po śmierci. Ten czas równy jest oddalonej przestrzeni, o której istnieniu nie tylko się wie, ale też się ją odczuwa. Było – jest – będzie – tu i gdzie indziej – teraz i kiedyś. Owe pomosty w myślach prowadzą do metafory wieczności. Metafizyczne odczucie rodzi się z odczucia jednoczesności.

Fot. W.Sztaba


Wystawa w Darmstadt, Mathildenhöhe, 2011